Dzień 2

Pogoda lubi robić w konia, ale, niestety, obóz treningowy nie robi wyjątków i biega się w upale, w deszczu, a nawet w tornadzie. :)
Poranny trening - 6 km w całkiem porządnym tempie po lesie, czyli ok. 30 minut szybkiego biegu. Wtedy jeszcze było sucho, nie licząc wilgotnego po nocy piasku. Tak apropo - odkryłam, że bieganie po piasku nie należy do moich ulubionych treningów, na szczęście buty dają radę! Gruba nike'owa podeszwa uratowała mnie już kolejny raz. Nadepnęłam w lesie na rozbitą butelkę, ale chwała Bogu nie przebiła do stopy. Po rozbieganiu - siła biegowa, czyli trochę skipów, podbiegów, doskoków, podskoków, lokomocyjnych i przebieżek, łącznie 30 minut. Tu już z pogodą było trochę gorzej. Zaczął padać deszcz, a bieganie po długiej i mokrej trawie w ociekającym ubraniu i wodzie kapiącej z twarzy do najprzyjemniejszych nie należy... Przemoczone buty, skarpetki i cała reszta. Jak ja kocham lato! :D
Po południu trening na stadionie. Mokry tartan to zły tartan, ale przynajmniej tartan. Kto trenował na stadionie żużlowym albo zwyczajnym 'uklepanym' ten wie, co mówię. Zadanie od trenera: 6 km stadionowego wybiegania, czyli tempo ok. 1.50 na okrążenie razy 15 kółek. Potem 8 przebieżek po 50 metrów, jedno kółeczko roztruchtania i na kolację do ośrodka. Byle przetrwać jeszcze 2 tygodnie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz